W grupach przebierańców zapustnych na Mazowszu północnym można wyróżnić grupę takich postaci, które pojawiały w scenach ukazujących kres życia człowieka lub zwierzęcia – zgon, lamenty i opłakiwanie, obrzęd pogrzebowy, zabicie „byka”. Z etnograficznego punktu widzenia sceny owe wydają się niezmiernie archaiczne, wywodzące się z odległych wieków. Interesujące, że na naszym terenie były one zjawiskiem żywotnym jeszcze za naszej pamięci – w niektórych wsiach odgrywano je sporadycznie w latach 70. XX w., np. w Głębokiej, Pietrzyku i Tadajówce (żuromińskie), w Starej Otoczni pod Mławą.
Najstarsze dane o odgrywaniu zmarłego na tym terenie pochodzą z tradycji ustnej i odnoszą się prawdopodobnie do okresu 1860-1880 r. W Małym Lesie (żuromińskie) miano wówczas odgrywać scenę, której główną postacią był „ojciec od siedmiorga dzieci”. Ucharakteryzowany na nieboszczyka mężczyzna układał się na desce, po czym wnoszono go do chałupy i układano na ziemi. Zgromadzeni klękali, po czym rozpoczynali śpiewy i lamenty. Twarze, odzienie oraz dłonie, tak „umerlaka” jak i opłakujących go, były zabarwione na czerwono jakąś substancją. Pomiędzy żałobnikami znajdowała się „żona” i „dzieci”. Podczas lamentów mężczyźni, wskazując kolejne osoby, usiłowali wykryć zabójcę „ojca od siedmiorga dzieci”. Gdy przyszła pora wyniesienia „umerlaka” zdmuchiwano lampę i wszczynano tumult, zebranych zaś opanowywał strach. W pośpiechu rozchodzili się do domów, a „ojca” wynoszono poza obręb podwórza i ciskano w krzaki.
Ta unikatowa w skali polskiej scena zdaje się zawierać dwa poziomy znaczeń. Po pierwsze, tak nazwany nieboszczyk wyrażał bezmiar ludzkiej tragedii: oto zamordowany ojciec wielodzietnej rodziny, opłakujący go nieszczęsne sieroty i wdowa, pozbawieni żywiciela i opiekuna. Tajemniczą atmosferę owej sceny zda się podkreślać słowo „siedem”, wyrażające liczbę przynależną do bajkowej czasoprzestrzeni, poza granicami ludzkiego poznania. Po drugie jednak, dawniejszy, pierwotny sens sceny zdaje się nieco inny – ojciec miał symbolizował Zapusta, w wierzeniach wyobrażanego jako jeździec na koniu, personifikujący przemijanie okresu zapustnego, wdowa zaś to personifikacja Środy Popielcowej, inaugurującej siedem „głodnych” tygodni przedwielkanocnego postu.
Jako podobne symbole „umierającego” czasu rozpatrywać można sceny oparte na zabiciu. „byka”, symbolizującego mięso i koniec zapustnego („mięsopustnego”) obżarstwa. Ostatecznie zaginęły one w latach 60. XX w.
W sposobach przebierania się za byka zaskakuje duża rozmaitość form. Byka mogło odgrywać dwóch mężczyzn stojących do siebie tyłem i związanych ze sobą paskiem, nakrytych płachtą. Stojący jako pierwszy zakrywał głowę prymitywną maską z rogami, imitującą łeb naśladowanego zwierzęcia (Dłutowo, działdowskie). Gdzie indziej odgrywanego byka oprowadzano na łańcuchu, dosiadał go jeździec, posikiwano spod płachty wodą itp.
W części wsi finalną sekwencją scen bywało „zabicie byka”. W Poniatowie (żuromińskie) „byka” zabijał sam „gospodarz”, ponieważ przegrywał licytację z „handlarzami” i cena zwierzęcia spadała coraz to niżej. Rozsierdzony tym oznajmiał: jak mam go oddać za darmo, to go wole zabić kłónicom! Zamachnąwszy się kijem rozbijał gliniane naczynie, po czym wszyscy uczestniczący w scenie, także grający byka, wybiegali z izby, a na środku zostawały jedynie skorupy. W innym wariancie z tejże wsi odgrywano zabicie byka, ponieważ „zabrakło mięsa”, którego domagali się widzowie. Do „byka” podchodził „rzeźnik” z drewnianą pałką w ręce i z nożem, wetkniętym za cholewę. Po ogłuszeniu pałką zwierzęcia podrzynał mu gardło, a na miejscu uboju jako krew rozlewano czerwony atrament. Natomiast na zakończenie targu w Ratowie (mławskie) „byka” zabijał przepasany powrósłem obdartus, uderzając kijem we wiadro wyobrażające łeb. Po padnięciu „byka” zdmuchiwano czym prędzej lampę naftową i wszyscy aktorzy w ciemności wybiegali z izby.
Pozostali kwitowali tę scenę słowami: było mięso, ale uciekło !
Powyższe wariantach układają się w następującą sekwencję zdarzeń: targowanie zwierzęcia i rozbicie garnka jako jego głowy – nastanie ciemności i ucieczka aktorów – nastanie światła, rozrzucone skorupy i brak byka (mięsa). Sens podobnych scen, jak się wydaje, symbolicznie obrazował metamorfozę zapustnego wtorku w pierwszy dzień postu.
Zapewne dopiero w początkach XX w. scenom śmierci poczęto nadawać egzystencjalny sens, wiążąc je z kresem ludzkiego życia. „Umerlaka” zaczęto przedstawiać jako zwyczajnego człowieka – sąsiada, kumotra, żołnierza zabitego na wojnie, a sam pogrzeb jako wesołą parodię oficjalnego, religijnego obrządku. Prawdopodobnie dzięki owym aktualizacjom i wzbogaceniu fabuł o społeczno-obyczajowe konteksty zapustny „umerlak” przetrwał przez kolejne dziesięciolecia.
1/ Zapustny obchód domów „z umerlakiem”, Otocznia Stara, gm. Wiśniewo, 1981, fot. Halina Płuciennik